piątek, 15 lutego 2008

Singapur - 100 km od rownika

Samo przekroczenie granicy utwierdzilo nas w przekonaniu, ze jest to miasto zakazow, za ktorych przekroczenie groza surowe grzywny. Np. za niezdeklarowanie paczki papierosow - 20 tys. zl; picie napojow i jedzenie w metrze - 1 - 2 tys. zl; jazda na rowerze w niedozwolonym miejscu - 1 tys. zl. Na terenie calego Singapuru obowiazuje zakaz zucia i posiasiadania gumy. Zycie w tym kraju jak na azje, jest bardzo drogie w zwiazku z czym nawet nie podjelismy proby znalezienia taniego noclegu. Zakwaterowalismy sie w East Coast Park nad Ciesnina Malakka gdzie spedzilismy trzy noce. McDonald byl nasza toaleta, plaza naszym lozkiem, niebosklon naszym sufitem, a grupy gimnastykow Thai - Chi naszym budzikiem. Z parku rozciagal sie widok na zatloczona setkami statkow rede singapurskiego portu.

W miescie odwiedzilismy China Town, Little India, HarbourFront, Muzeum Cywilizacji Azjatyckich oraz centrum biznesowe. Ogromna ilosc ekskluzywnych centrow handlowych, wszechobecna zielen, mili, eleganccy i kulturalni ludzie - wszystko to wywarlo na nas ogromne wrazenie. Singapur to doskonale zaprojektowana i utrzymana w czystosci biznesowa metropolia.

Na lotnisku chlopcy odetchneli z ulga, gdyz nie beda juz dluzej odchodzic od zmyslow na widok (jak rownomyslnie stwierdzili) najpiekniejszych dziewczyn w Azji Poludniowo - Wschodniej.

2 komentarze:

Unknown pisze...

nie obijać sie tam w Indiach, tylko dawac nowe foty!!!! jestescie tam juz tydzien do diaska!!!;-P

Unknown pisze...

heja! spoznione, ale najlepsze zyczenia urodzinowe dla pajaca Mirona :)
PS. noo, dawac nowy wpis!